Hejeczka, jest to czarnobyl 6.25
Ponieważ nie miałem weny na pisanie, muszę ją zachować na powrót do szkoły, takze ten, sorki perełki
Ale i tak napisałem coś, jest to po środku... ale może i nie jest to śmieszne, ale i tak kocham was perełki kociaki itp itp
Lipo - ojczyzno moja, ty jesteś jak drzewo,
I ten który się dowie, niech poczuje ten śpiew,
Pójdź w ciemny las, moja mewo,
A znajdziesz szczęście pośród drzew.
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.
Nawet jeśli masz stringi na sobie,
I w mojej świecisz Bramie, Ty, co drzwi kolanem wybiłaś
I zębami po podłodze chłodziłaś
Ochraniasz się moim pięknym lodem
Jak mnie zabiłaś do zdrowia jakimś cudem
(Gdy od płaczącej matki pod Twoję opiekę
Ofiarowany, powiedziałem: Ale cię upiekę!
I zaraz mogłem pieszo do twej świątyni progu
Iść i zagłebiać się w czarnej magii - Magu.
Tak mnie oczarowałaś, wiedźmo przebrzydła,
Tymczasem przenoś moję duszę daleko - niczym skrzydła
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Daleko od ciebie w-----onych
Do tych pól malowanych krwią moją
Wyzłacanych zębami, posrebrzanych łzami - koją,
Gdzie bursztynowy szop, morskiego oka się bała,
Gdzie panieńskim wdziękiem. rozdzierała ją pała,
A wszystko przepasane, jakby wstęgą, obrożą
Czarną, pewnie masz dużo psów - jaszczurki się mrożą.
W spokojnym i przyjaznym harlemie,
Żyły sobie dwie gąsienice - haremie.
Miały piękne marzenie - dostać się na ziemię,
Bo były modrzewie, więc skoczyyl na plemię,
Nie mogły znieść swojego widoku,
Widząc, że majją kija w oku.
Mogły tylko siedzieć nieprzytomne,
I udawać, że mają zycie wygodne,
Umrzeć nie chciały, bo one wiedziały,
Ze liśc herbaty cytrusowej - zabijały.
Czekam wiecznie, nie przez męki,
Zaraz umrę, dla twej woli,
Aż tu naglę, cień twej ręki,
Rozlej mi tu, do szklanek Coli,
Uszczyp panie, dłonie nasze,
Świerkiem w święta, ugotuj kasze
Wiatraki żyją własnym życiem,
Nie umieją tworzyć - zwą ją szyciem,
Wspólne wakacje - pewnie chce mnie zabić,
Ale i tak pojadę, bo muszę się nabić,
Nadziej mnie pomidorami - powiedziała,
Ale... po co, skoro ciebie ze skróry rozdzierała?
Możliwe, że przez motylki w brzuchu,
Możesz narobić sobie wiele słuchu.
Zabił się na śmierć, skoczył z mostu!
Ale po co? Skoro zanieczyścił wodę? - Po prostu!
Płynie we mnie krew zwierzęca,
Ma na celu zabicie człowieka - zachęca.
Smaczny człowiek.... Emesia kochana,
Ma w sobie jelitka, jaka pasta? - mieszana.
Nie mogłem spotkać idealnej kobiety,
Z żadnj jeszcze nie wyszły smaczne kotlety,
Ja jestem głodny - dajcie mi jeść.
Nie dostałem nawet serduszka, o, TEŚĆ.
Ale będzie słodka zemsta,
Za moje krzywdy - mojego kotlecika - pomsta.
Zjem go, zjem go, zjem go, szybko i bez znaczenia,
Bo i tak go zjem - nie obyło się bez naznaczenia.
Chyba muszę przerwę sobie zrobić,
Bo może mi to w sumie zaszkodzić,
Nie pamietam, jak się juuż pisze,
Bo szkoła mnie zniszczyła - muszę
Znieważyć naszego króla,
Bo taka wola Eniś-ula,
Mam nadzieję, że nie będzie problemów.
Bo i tak jest tu zbyt dużo memów,
Gdy słońce patrzy na moją stronę, wiem jedno
Nie poddam się bez konia - sedno.
Ty masz mnie za zabójcę,
Lecz choć cały świat zwiedziłeś
Zjeździłeś. Nie znalazłeś lepszego,
I mądry jesteś tak
Że aż głupi jak JAK,
Dlaczego, powiedz mi?
Mało wiesz... ekskjuzmi?
Na lądzie, gdy rozglądasz się za kobietami,
Chcesz wszystko mieć na własność, nawet kostkę na ulicy...
A ja wiem, że ta kostka nie ma takich licy,
Imię ma i zaklęty w sobie czas
Ty myślisz, że są ludźmi tylko kostki,
Których kostkami nazywać chce twój świat
Lecz jeśli pójdziesz tropem moich ludzi
Czy wiesz czemu wilk tak wyje mi pod okneeeeeeem?
I czemu tyś tak zęby szczezysz rad?
Czy powtórzysz moje słowa: w------aj
Barwy które, strzały w głowie niosą grad?
Pobiegnij za mną leśnych tu durszlakiem,
Spróbujmy trucizn w pełne słońca dni
Zanurzmy się w tych trutkach niezmierzonych,
I choć raz o ich cenach nie mów nic
Ulewa się ta dusza razem z bratem,
A każde z żywych stworzeń to mój kabel,
Jesteśmy połączonym z sobą kontem bankowym,
A natura to konto niszczy wraz
To nie tobie ptak się ze*rał (na głowę)W księżycową noc
Lecz ludziom, którzy byli pod ich gniazdem,
Więc zanućmy tę melodię, co z niego wypłynęła,
Ponieważ nie miałem weny na pisanie, muszę ją zachować na powrót do szkoły, takze ten, sorki perełki
Ale i tak napisałem coś, jest to po środku... ale może i nie jest to śmieszne, ale i tak kocham was perełki kociaki itp itp
Lipo - ojczyzno moja, ty jesteś jak drzewo,
I ten który się dowie, niech poczuje ten śpiew,
Pójdź w ciemny las, moja mewo,
A znajdziesz szczęście pośród drzew.
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.
Nawet jeśli masz stringi na sobie,
I w mojej świecisz Bramie, Ty, co drzwi kolanem wybiłaś
I zębami po podłodze chłodziłaś
Ochraniasz się moim pięknym lodem
Jak mnie zabiłaś do zdrowia jakimś cudem
(Gdy od płaczącej matki pod Twoję opiekę
Ofiarowany, powiedziałem: Ale cię upiekę!
I zaraz mogłem pieszo do twej świątyni progu
Iść i zagłebiać się w czarnej magii - Magu.
Tak mnie oczarowałaś, wiedźmo przebrzydła,
Tymczasem przenoś moję duszę daleko - niczym skrzydła
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Daleko od ciebie w-----onych
Do tych pól malowanych krwią moją
Wyzłacanych zębami, posrebrzanych łzami - koją,
Gdzie bursztynowy szop, morskiego oka się bała,
Gdzie panieńskim wdziękiem. rozdzierała ją pała,
A wszystko przepasane, jakby wstęgą, obrożą
Czarną, pewnie masz dużo psów - jaszczurki się mrożą.
W spokojnym i przyjaznym harlemie,
Żyły sobie dwie gąsienice - haremie.
Miały piękne marzenie - dostać się na ziemię,
Bo były modrzewie, więc skoczyyl na plemię,
Nie mogły znieść swojego widoku,
Widząc, że majją kija w oku.
Mogły tylko siedzieć nieprzytomne,
I udawać, że mają zycie wygodne,
Umrzeć nie chciały, bo one wiedziały,
Ze liśc herbaty cytrusowej - zabijały.
Czekam wiecznie, nie przez męki,
Zaraz umrę, dla twej woli,
Aż tu naglę, cień twej ręki,
Rozlej mi tu, do szklanek Coli,
Uszczyp panie, dłonie nasze,
Świerkiem w święta, ugotuj kasze
Wiatraki żyją własnym życiem,
Nie umieją tworzyć - zwą ją szyciem,
Wspólne wakacje - pewnie chce mnie zabić,
Ale i tak pojadę, bo muszę się nabić,
Nadziej mnie pomidorami - powiedziała,
Ale... po co, skoro ciebie ze skróry rozdzierała?
Możliwe, że przez motylki w brzuchu,
Możesz narobić sobie wiele słuchu.
Zabił się na śmierć, skoczył z mostu!
Ale po co? Skoro zanieczyścił wodę? - Po prostu!
Płynie we mnie krew zwierzęca,
Ma na celu zabicie człowieka - zachęca.
Smaczny człowiek.... Emesia kochana,
Ma w sobie jelitka, jaka pasta? - mieszana.
Nie mogłem spotkać idealnej kobiety,
Z żadnj jeszcze nie wyszły smaczne kotlety,
Ja jestem głodny - dajcie mi jeść.
Nie dostałem nawet serduszka, o, TEŚĆ.
Ale będzie słodka zemsta,
Za moje krzywdy - mojego kotlecika - pomsta.
Zjem go, zjem go, zjem go, szybko i bez znaczenia,
Bo i tak go zjem - nie obyło się bez naznaczenia.
Chyba muszę przerwę sobie zrobić,
Bo może mi to w sumie zaszkodzić,
Nie pamietam, jak się juuż pisze,
Bo szkoła mnie zniszczyła - muszę
Znieważyć naszego króla,
Bo taka wola Eniś-ula,
Mam nadzieję, że nie będzie problemów.
Bo i tak jest tu zbyt dużo memów,
Gdy słońce patrzy na moją stronę, wiem jedno
Nie poddam się bez konia - sedno.
Ty masz mnie za zabójcę,
Lecz choć cały świat zwiedziłeś
Zjeździłeś. Nie znalazłeś lepszego,
I mądry jesteś tak
Że aż głupi jak JAK,
Dlaczego, powiedz mi?
Mało wiesz... ekskjuzmi?
Na lądzie, gdy rozglądasz się za kobietami,
Chcesz wszystko mieć na własność, nawet kostkę na ulicy...
A ja wiem, że ta kostka nie ma takich licy,
Imię ma i zaklęty w sobie czas
Ty myślisz, że są ludźmi tylko kostki,
Których kostkami nazywać chce twój świat
Lecz jeśli pójdziesz tropem moich ludzi
Czy wiesz czemu wilk tak wyje mi pod okneeeeeeem?
I czemu tyś tak zęby szczezysz rad?
Czy powtórzysz moje słowa: w------aj
Barwy które, strzały w głowie niosą grad?
Pobiegnij za mną leśnych tu durszlakiem,
Spróbujmy trucizn w pełne słońca dni
Zanurzmy się w tych trutkach niezmierzonych,
I choć raz o ich cenach nie mów nic
Ulewa się ta dusza razem z bratem,
A każde z żywych stworzeń to mój kabel,
Jesteśmy połączonym z sobą kontem bankowym,
A natura to konto niszczy wraz
To nie tobie ptak się ze*rał (na głowę)W księżycową noc
Lecz ludziom, którzy byli pod ich gniazdem,
Więc zanućmy tę melodię, co z niego wypłynęła,